Badania
Wielki Tydzień | Niezrealizowane filmy Wajdy

Wielki Tydzień | Niezrealizowane filmy Wajdy

W kolejną rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim przypominamy pierwszy wariant pomysłu Andrzeja Wajdy i jego scenarzystów na adaptację opowiadania Wielki Tydzień Jerzego Andrzejewskiego, który nie zyskał akceptacji władz wobec zbliżającej się tragicznej atmosfery Marca 1968 roku.

Nakręcony przez Andrzeja Wajdę w 1995 roku film Wieki Tydzień był w jego artystycznej biografii jednym z tych projektów, który bardzo długo czekał na możliwość realizacji. Pierwsza próba przeniesienia przez Wajdę na ekran opowiadania Jerzego Andrzejewskiego przypadła już na 1967 rok i zbliżającą się 25. rocznicę powstania w getcie warszawskim., gdy miała odbyć się premiera gotowego filmu. Swoje opowiadanie Andrzejewski napisał niegdyś na gorąco, gdy nie dogasły jeszcze zgliszcza stłumionego powstania w getcie. Natomiast film Wajdy, gdyby został zaprezentowany publiczności w 1968 roku, mógł stać się próbą spojrzenia na stosunki polsko-żydowskie z dwóch przenikających się perspektyw: zarówno tej odnoszącej się wprost do czasów wojny, jak i bardziej zniuansowanej – zawierającej już w sobie dystans dwudziestu kilku powojennych lat.

Akcja opowiadania ogniskuje się wokół próby ukrycia Ireny Lilien, Żydówki, której udało się uniknąć getta, a która teraz widzi, jak inni Żydzi walczą i giną za murem. Kilka dni, które spędzi u swojego dawnego partnera i jego żony, będzie próbą charakterów i postaw – także dla innych mieszkańców czynszowej willi, w której ukrywa się Irena. Scenariusz tej pierwszej próby adaptacji Wielkiego Tygodnia napisali Jerzy Andrzejewski i Andrzej Żuławski – niedawny asystent Wajdy, który zdobywał doświadczenie reżyserskie na planie Samsona i Popiołów. Obaj scenarzyści szukali sposobu, by ominąć drażliwe kwestie pierwowzoru. „Chodziło o antysemityzm – pisała monografistka Andrzejewskiego. – Władze PRL-u zastrzegły sobie monopol na interpretację tego zjawiska. Obowiązywała wersja, według której podczas wojny ludności żydowskiej udzielali pomocy przede wszystkim komuniści”[1]. Dlatego autorzy scenariusza rozbudowali postacie kolejarza Osipowicza i Feli Ptaszyckiej, dodając im komunistyczny rodowód i skrzyżowali ich losy z losem Ireny w ten sposób, by jasne stawało się, że nie zawahają się, aby jej pomóc.

Największą zmianą wobec pierwowzoru było jednak w scenariuszu takie ustawienie postaci Ireny Lilien, by krzywdy, których doświadczyła wcześniej także ze strony niektórych Polaków, pozostawały niewypowiedziane, lecz by widz mógł się ich jednocześnie domyślić. W opowiadaniu Irena mówi wprost o dużej fali szmalcownictwa, w scenariuszu – pozostaje postacią milczącą, która wskutek przeżytej tragedii nie może wykrztusić z siebie nawet słowa. Był to jednak mimo wszystko bardzo mocny akcent. Nie mógł go nie zauważyć Zenon Kliszko – ówczesny numer dwa w partii i zablokował projekt Wielkiego Tygodnia. „O ile wiem, żadne konkretne argumenty nie zostały wówczas Wajdzie zakomunikowane. Dość częsty mechanizm cenzury”[2] – komentował to fiasko Andrzejewski w swojej Miazdze.

Wajda wrócił do Wielkiego Tygodnia blisko trzydzieści lat później, już po przełomie ustrojowym i zniesieniu cenzury, pisząc samemu scenariusz bardzo wierny wobec opowiadania. „Wydaje mi się – tłumaczył wówczas reżyser – że cała siła jest w tym, że ta młoda dziewczyna, Żydówka (…) nie jest żadnym symbolem, lecz żywą kobietą, która ma taki, a nie inny charakter. Trudny i nieznośny. (…) Ale czy z tym swoim charakterem nie ma prawa żyć?”[3].

 

– Piotr Śmiałowski

 

[1]    A. Synoradzka, Andrzejewski, Kraków 1997 , s. 162.

[2]    J. Andrzejewski, Miazga, Warszawa 1982, s. 135.

[3]    A. Wajda, W realizacji – Wielki Tydzień, rozm. W. Wertenstein, „Kino” 1995, nr 7/8, s. 29